Ten dzień upłynął pod znakiem zakupów, zaczęliśmy o godz. 10 od outletu. Zjedliśmy tam śniadanie w wydaniu hinduskim - Roti (Wojtek z truskawkami, ja z bananami). Na miejscu okazało się, że outlet nie ma aż tak korzystnych cen, więc przenieśliśmy się ponownie do Platinum.
Ciekawostka: Zupełnie jak z książki Tiziano Terzaniego "Powiedział mi wróźbita" zaczepił mnie na korytarzu hinduski wróżbita i mówi: "Jesteś bardzo szczęśliwa ze tym mężczyzną obok, ale masz 2 złe nawyki: mówisz często szybciej niż pomyślisz i tracisz szybko cierpliwość. Czasem za dużo myślisz...We wrześniu dostaniesz 3 dobre nowiny, etc..." Pogadał, pogadał i sobie poszedł... dziwny gość. Ale z niecierpliwością czekam na wrzesień ;)))
O 20.30 wyruszyliśmy na lotnisko, gdzie mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu do wylotu o 23.55. Zalogowaliśmy się do najlepszego loungu w jakim byłam w życiu - Thai Silk Lounge. Super atmosfera, wygodne fotele, że aż się nie chciało wsiadać do naszego Jumbo Jeta.
SZAMANKO:
Tym razem bez zdjęć, ale w rewelacyjnej japońskiej restauracji FUJI:
FUJI
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Jak minie wrzesień ,to powiedz,co miłego Cię spotkało.Buziaki Mama.
Prześlij komentarz