Dzisiejszego dnia w końcu przestało padać, więc zdecydowaliśmy się na małą wycieczkę krajoznawczą po okolicy. W tym celu wypożyczyliśmy dwa skutery Yamaha, cena za dzień 200B. Za pełny bak paliwa E91 – 170B.
Trzeba dodać, że na motorino jeździliśmy tak naprawdę pierwszy raz w życiu, nie licząc mojej przygody ze skuterem taty przy garażu ;) Dodatkową atrakcją jest to, że jeździć musimy po lewej stronie jezdni! Tak naprawdę mamy problem z przejściem przez ulicę, a co dopiero włączyć się w ruch na jezdni.
Okazało się to całkiem ok, były małe wpadki, ja raz wylądowałam na przeciwnym pasie, tak samo Wojtek. Poza tym niezły fun, od wstępnej prędkości 30km/h, która na początku
wydawała się całkiem pokaźna, teraz śmigamy 70km/h.
Zwiedziliśmy okolicę Ao Nang, a na kolejnej plaży Noppharat Thara nazbieraliśmy kupę muszelek.
Nigdy w życiu nie widzieliśmy takiej ilości muszli w jednym miejscu, a to wszystko dzięki monsunowi.
Ruszyliśmy w kierunku plaży Klong Moung i Tup Keak. Niestety bardzo tam wiało, więc nie posiedzieliśmy na plaży. Cała wycieczka miała ok. 30km, tak nam się spodobało, że zaraz wyruszamy w kierunku miasta Krabi na wieczorny market uliczny.
Droga do Krabi zajęła nam ok. 30min, jest to 21km. Spowrotem poszło szybciej, troszkę gazowaliśmy. Wpadliśmy też na lokalny targ, gdzie w sprzedaży było przysłowiowe „mydło i powidło”. Owoce, warzywa, ryby, mięso, ciuchy, second hand („szmatex”), płyty CD i DVD. Wszystko o połowę tańsze niż ceny w okolicach plaży dla turystów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
Jazda motorkiem/skuterkiem to jest frajda! Teraz to moge powiedziec chociaz przy pierwszej jezdzie drzalam ze strachu przyklejona do plecow Kacpra ;)
My na poczatku (w ramach przyzwyczajania sie do ruchu lewostronnego) staralismy sie unikac skrecania w prawo ;)
Powodzenia!
Niesamowite ! .Tyle muszli w jednym miejscu nie widziałam . Nad naszym morzem 20 ładnych muszli /ale mniejszych/ zbiera sie kilka dni.
Pozdrówka.
Niezła frajda z tym skuterkiem.Pole muszlowe - coś fantastycznego .Buziaki.Mama.
Pyt przyszlo mi do glowy - a jak jest w Tajlandii/Wietnamie z publicznymi pralniami? Mozna bez problemu oddac rzeczy do prania?
Pytam bo my juz planujemy (ze znajomymi) nasza nastepna wyprawe do Wietnamu w przyszlym roku przelom marca/kwietnia ;-D
Aga na motorze - jak policjantka z Miami! :) Trzymam mocno kciuki.
Do Sztanderki: Pralni wszędzie pełno, jakoś 30B za kg w Tajlandii, w Wietnamie nie było ich tyle widać, ale po prostu się nie rozglądaliśmy.
Swietne krajobrazy,chyba polecę tam.
Prześlij komentarz