niedziela, 28 czerwca 2009

28.06 – Dzień 1 - Bangkok (BKK)

Tajlandia – Taj + Land = kraj szczęśliwych ludzi.

Pierwsze wrażenie – zupełnie jak w Sao Paulo, gorąco, wilgoć w powietrzu, hałas, chaotyczny mix budynków, biurowce i kondominia obok domków skleconych z kawałków róźnych materiałów budowlanych (fakt poziom życia i tak wyższy niż w Brazylii). Można tu znaleźć wszystko w zależności od zasobności portfela… Wszyscy sprawiają wrażenie szczęśliwych, dużo się uśmiechają i pomimo totalnego chaosu na drogach nikt się nie denerwuje i nie widać żadnych wypadków… chciałabym się tego od nich nauczyć ;)



Kolejne różnice pomiędzy Tajlandią i Polską – ruch lewostronny, poza tym nikt tutaj nie ma GPS-a, dlaczego więc my popadliśmy w taką manię ich używania, nawet jadąc po prostej Wrocław – Katowice?

Nauczyliśmy się pierwszych słów po tajsku:
Sawadeeka – Dzień Dobry w wydaniu damskim, bądż Sawadeekhap – w wydaniu męskim ;)
To samo ze słowem dziękuję – Kap khun Ka, lub Kap khun khap.

Po zalogowaniu w naszym kondominium – Four Wings (dla nie wtajemniczonych to są mieszkania w mega budynku, w pełni serwisowane – jest recepcja z informacją, sprzątanie, ochrona, baseny, siłownia, boisko do badmintona (coś dla Lucy!!!), i do squasha) wyruszyliśmy w miasto – kierunek nabrzeże rzeki Chao Phraya (coś jak dla nas Odra). Powłóczyliśmy się po okolicznych soiach (czyli alejkach) w poszukiwaniu jedzenia…



Po drodze zobaczyliśmy jeszcze piękną świątynię Wat Kak, z ołtarzem w kształcie łodzi. Bardzo spokojne miejsce i ku naszemu zdziwieniu nie widzeliśmy jeszcze w okolicy Europejczyka… jedynie krążących wokół mnichów odzianych w pomarańczowe szaty (widać na załączonym obrazku).





Wojtek od razu zauważył – tutaj królują azjatyckie pojazdy i jak nam powiedział Weerasak (ten co nas odebrał z lotniska) Toyota #1, Honda #2, niemieckie auta są za drogie… Paliwo też cena niczego sobie E95 – 39 bahtów / litr (patrz nagłowek 10 bahtów = 1 zł.). Kolejny interesujący Polaka temat – cena wódki 0,7 Smirnoff to 890 B, a jajka na szczęście w cenach polskich.

Wieczorem zastała nas ulewa monsunowa, już teraz wiemy co oznacza ten termin – przez cały dzień jest gorąco – ok. 35 – 40st., potem ok. godz. 20-21 zaczyna padać. Ciemno robi się szybko, ok. godz. 18.





Warto dodać – toalety tajskie (te dla tubylców), to nic innego jak europejskie wygódki na Małysza (lub narciarza). Z tego co pamiętam Szwajcarzy mają je przy autostradach… Papier za dopłatą – 2 B, nie wiemy jaką ilość za to dostaniesz, bo automaty były kaputt…

SZAMANKO
Dzisiejsze tajskie smakołyki – cena za kolację na dwoje 100 B:
Tom Yum Ayuthaya style – sławna zupa tajska, w tym wydaniu z wieprzowiną, trawą cytrynową, papryczką, fasolką, makaronem ryżowym etc… .niezliczone dobrości…



Black pepper pork with jasmine rice – czyli smaczna, lekko pikantna wieprzowina z niebiańskim ryżem jaśminowym ;) Spodziewałem się czegoś bardziej ostrego ale ok
„Bale – fruit juice” – zabarwiona woda na kolor herbaty o smaku cukru.

Brak komentarzy: