No dzisiaj konkretny sen, sniadanko w wydaniu europejskim, a zaraz uderzamy w miasto: w planie Swiatynia Literatury i moze Muzeum Etnologczne, jesli starczy czasu.
Wieczorem ok. 21 wyruszamy nocnym pociagiem do Sapy... a tam trekking przez 3 dni.
Szczegoly jak znajdzemy kafejke internetowa, albo po powrocie do Hanoi za 5 dni.
UPDATE:
Dzisiejszy słoneczny dzień upłynął na zwiedzaniu Hanoi.
Udaliśmy się w kierunku Świątyni Literatury i Pierwszego Uniwersytetu Wietnamskiego, założonego ok. 1000 roku. Jest to piękny zabytek o architekturze w stylu chińskim, lecz z elementami typowo wietnamskimi.
Był częściowo zniszczony podczas bombardowania Hanoi przez Amerykanów. Jako ciekawostka, w lokalnym więzieniu przetrzymywany był przez wiele lat niedawny republikański kandydat na prezydenta USA – John McCain.
Więcej tam turystów lokalnych niż obcokrajowców, coś jak w Polsce Jasna Góra. Jest on obiektem kultu, szczególnie sam Ho Chi Minh, któremu wybudowano dodatkową swiątynie. Trochę dziwne modlić się do polityka, ale widocznie był kimś więcej, osobą która wg Wietnamczyka pozwoliła im zachować własną tożsamość, kultrę i nie poddać się ani Francuzom, ani Brytyjczykom, ani Chińczykom, ani Amerkanom. Składają mu ofiary w dongsach, owocach, kwiatach, palą kadzidła.
Królujące motywy to Czapla pokonująca żółwia, stele poświęcone doktorom uniwersytetów umieszczone na żółwiach. Wietnamczycy na szczeście pocierają głowę każdego z 82 żółwi.
Obiekt zwiedzały całe grupy młodzieży w białych koszulach z naszywką lokalnego ZSMP (dla niewtajemniczonych – Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej). Wojtek był aktrakcją dla parki przybyłej z odległej prowincji – zarówno chlopak i dziewczyna chcieli zdjęcie z dużym białasem o blond włosach i niebieskich oczach.
Potem udaliśmy się spacerkiem, omijająch nagabujących cyclo-driwerów, moto-taxi oraz taksiarzy, w stronę reprezentacyjnej dzielnicy Hanoi, gdzie widac kolonialną zabudowę miasta, szerokie aleje, zacienione drzewami, otoczone pięknymi willami, obecnie siedzibami ambasad i instytucji rządowych.
Wypatrzyliśmy też piękny budynek Ambasady Polski, jeden z największych z widokiem na Mauzoleum Ho Chi Minha.
Jest to najbardziej czczone miejsce w Hanoi wystawiające na pokaz zwłoki wodza, zupełnie jak to w Moskwie z Leninem. Ciekawostka – ciałko odwiedza kosmetyczkę w Rosji w październiku i listopadzie, jest to 2-miesięczny zabieg liftingująco-botoxowo-kolagenowy (jak to Wojtek – część Preventive Maintanance)
Jako że Mauzolum było nieczynne udaliśmy się w stronę Pagody na Jednym Filarze i zgodnie z tradycją daliśmy ofiarę i pomodliilśmy się co gwarantuje nam zdrowie i płodność ;)
Obok pagody na terenie dawnej posiadłości Gubernatora Indochin widać domek na palach, w którym Ho Chi Minh zarządzał krajem, od 1958-1969. Cały czas mieilśmy ogon w postaci sztywniaków w zielonych mundurach, kierowali nas w odpowiednią stronę, wręcz popędzali tak więc nie mamy wielu zdjęć.
O 19.45 wyruszyliśmy z hotelu na dworzec i o 20.35 w stronę Sapy. Dworzec przypominał nieco dawne czasy w krajach demoludu – kontrola biletu na wejściu na peron, w każdym wagonie kontroler, mnóstwo dziwnych mundorowych. Pociąg pełny, w zależności od zasobności portfela można jechać na miejscu siedzącym, twardej kuszetce, miękkiej kuszetce, we 4 bądź dwoje w przedziale.
My wybraliśmy raczej standardową opcję – miękka kuszetka i 4 osoby w przedziale (King Express). Łożka pościelone, czysto, chociaż nie tak jak w folderach. Pociąg posuwa się do przodu w zawrotnym tempie 50-60km/h, tory krzywe że w środu uszy rozsadza, zawieszenie pewnie jeszcze po Francuzach. Stuki, puki, przechyły, w niektórych momentach myśleliśmy, że wykolejenie murowane. Szczęśliwie dojechaliśmy po 8,5 godz. do Lao Cai, nawet trochę pospaliśmy ;)
SZAMANKO
Lancz – KOTO (LINK), zaraz obok wejścia do Świątyni Literatury (świetna restauracja, pomagająca dzieciakom ulicy znaleźć pracę, kształci ich aby mogli w przyszłości prowadzić własny biznes), zdecydowanie najlepsza knajpka w Hanoi.
Aga – Grilled prawn & Avocado salad with fresh coconut, cucumber, red pepper & coconut dressing, cena jak na Hanoi wysoka – 80.000 dongów, ale warta jakości, po prostu boska.
Wojtek – Wok tossed beef with chili & lemongrass, vegetable with steamed rice, cena 85.000 D, też palce lizać.
Kolacja przed pociągiem w polecanej restauracji Hanoi Garden (Hang Manh 36) i najlepsze w Wietnamie Nem (sajgonki).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
No jak to - tyle km przejechaliscie, tyle poswiecen i wyrzeczen a wy zajadacie sie sniadankiem europejskim ;)?! I kto mi teraz odpowie na pyt jak wyglada sniadanie w wersji wietnamskiej ;)
Bawcie sie dobrze!
Hotel serwowal po europejsku, ale oczywiscie po wietnamsku juz jedlismy, kroluje PHO, wersja GA z kurczaka, BO z wolowina. Cos jak "chinska zupka" ale o niebo lepsza, rosolek z mieskiem, lokalnymi ziolami, makaronem ryzowym, papryczkami, etc... Cudo! Tyle, ze my nie przyzwyczajeni do zupki na sniadanie ;)))
Prześlij komentarz